Będą 10 proc. podwyżki dla pracowników...
Cudownie. Ale nie u prywaciarzy. Tu mnie nic nie zaskoczyło.
Już bardziej niż powyższy news zaskoczyła mnie informacja z mojej aplikacji o okresie, że ten się spóźnia. Niby nic, ale jednak nerwowo tupię nóżką.
Chyba jednak dojrzałam na tyle do mojego wieku i do tego, by nie dać się zgnieść opinii chociażby rodziców, że odważyłam się wpisać w wyszukiwarkę na instagtamie #mama_po_40, #poznemacierzynstwo i takie tam podobne. Pooglądałam sobie. Jeśli istnieje cień prawdopodobieństwa, że w moim świecie pojawi się Staśko, to muszę przyznać, że byłby z dzieciaka chyba niezły kozak, bo w takich czasach się pchać na świat.....
Dogoniłam mentalnie swój wiek. Tak czuję. W tym sensie, że jestem gotowa (niekoniecznie tylko w temacie ciąż, ale tak ogólnie) stanąć w obronie swojego zdania.
Czuję, że okres przyjdzie, ale z poślizgiem, chyba. Ale też czuję, że jakby nie przyszedł, to życie przede mną i nie ma co się bujać w rytm opinii obcych i nieobcych ludzi. Pewność tego co czuję w środku, w głowie, daje mi jakąś dziwną moc. Taką energię do działania, do życia jakby. Dekadę trwałam w odrętwieniu. Katowałam się myślami typu: i co, trzydziecha za mną, czas leci, niebawem czterdziestka, a ja stoję w martwym punkcie, nie mam weny, pomysłu, żaru do działania.
A po zdmuchnięcie czterdziestu świeczek na torcie nagle poczułam powiew powietrza na stopach. Jakbym w przeciągu stała. Jakbym wiedziała, że coś sie dzieje, ale jeszcze nie wiem co, skąd to i dlaczego. To była ciekawość. To smaczne uczucie.