• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

w-z-s-m-1

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Czerwiec 2022
  • Marzec 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2019
  • Wrzesień 2019

Archiwum grudzień 2021


Czwartek

Urlopuję.

Wcześnie wstaję.

W ciągu dnia ucinam komara.

Wcześniej się kładę.

Suplementuję się też.

Starość jak nic.

Mam długi urlop i zauważyłam, że niebezpiecznie często jestem jednak myślami przy pracy. Pamiętam, że jak miałam te dwadzieścia lat z okładem, to do spraw trudnych podchodziłam tak, że "dziś jest środa, a problem jest zaplanowany na piątek, to właściwie zacznę się martwić w czwartek wieczorem". I miałam jeszcze spokojną dobę przed sobą. A teraz? Teraz jest tak, że rozkminiam problem kilkanaście dni przed terminem. Okropne to jest. Nie umiem odsunąć w czasie stresu. Nie umiem odpocząć w głowie. Nie wiem jak ja to robiłam, że potrafiłam postawić izolację między tą środą a piątkiem i faktycznie nie myślałam o problemie piątkowym aż do czwartkowego wieczoru.

Zaczęłam wczoraj urlop, a nie potrafię pliczyć ile razy już wracałam myślami do pracy, do żłobka. A powinnam mieć na to wywalone.

Póki co piorę, robię obiad, układam przestrzeń wokół siebie. Mam w planach malować, bo na święta dokupiłam sobie zestaw kolorów farb akwarelowych.

Za nami święta, urodziny Jana. Przed nami Sylwester i plany na Nowy Rok. Spróbuję zamknąć stres i niepokój w tym starym roku. Spróbuję.

30 grudnia 2021   Dodaj komentarz

Zmiany jakieś? Ki diabeł?

Początkowa panika spowodowana przeświadczeniem, że mogę być w ciąży, ulotniła się jak hel z balonika w momencie, kiedy jednak okazało się, że w ciąży nie jestem.

Ale to, co zaszło w mojej głowie....przyniosło mi nadzieję na to, że w końcu w moim życiu coś się ruszy. Nie lamentowalam,  nie biadoliłam, a wzięłam na klatę spokój. Pomyślałam, że jakbym byla w ciąży, to bym była w ciąży, a nie w zaświatach z powodu na przykład Omikrona - zmutowanej wersji covid. 

To mi ciut ustawiło w głowie i przełożyłam to na pracę. Na życie. I na to, że porą ruszyć dupę i zacząć coś robić. Starzeję się, życie płynie, a ja wciąż stoję w miejscu. Nie tworzę swoich małych rzeczy, nie uwieczniam nic na fotografiach, a przeciez tak bardzo za tym tęsknię.

Jestem chyba umęczona pracą.  Nie dziećmi, a tym, że zostałam sama na placu boju jako osoba, która posiada odpowiednie wykształcenie i teraz słyszę non stop od pani Agnieszki, że "proszę wrócić na salę do dzieci" ilekroć z niej wyjdę. Jestem zmeczona hałasem, płaczem i piskami, a wiem, że one są naturalną sprawą przy małych dzieciach. Nienaturalne jest to, że jestem 7 z 8h pracy wciąż na sali z dziećmi i nie mam chwili na złapanie oddechu. Matki w domach z 1, 2 czy 4 dzieci są umęczone po pachy po 8h, a ja w pracy mam tych dzieci 16-21. Niby mam pomóc nauczyciela w postaci Dagmary, ale umówmy się, dziewczyna z 4cm pazurami, pracującą na 3/4 etatu, migająca się w gruncie rzeczy od obowiązków pielęgnacyjnych czy edukacyjnych, nie jest absolutnie żadna pomocą. 

W dodatku wlascicielka żłobka zaczyna szukać zaczepki i widzę, że stara się mnie sprowokować do jakiejś dyskusji czy jakiegoś wybuchu, na którego końcu będzie mogła powiedzieć, że to ona jest szefową i mam robić to, co mi każe. A że jej się prowokacja wciąż nie udaje (ale jednak zawzięta i nie ustaje w boju), to zaczynam u niej widzieć pierwsze symptomy frustracji. 

Zaczyna wycinać, w jej mniemaniu, numery dokrecajace śrubę i na przykład przelała na konto pensje, a nie przelała premii, którą wypracowałam. Może jeszcze przeleje przed świętami, ale śmiem wątpić. Nie zapytam jej jednak o pieniądze, bo raz, że to nie w moim stylu, a dwa, nie po to pracuje, żeby bic się o 2 stówy. Jedyna rzecz, która mogę zrobić, to dopasować swój poziom pracy do wypłaty. Ale znowu....to nie w moim stylu. Takie życie.

Nie martwię się jednak pracą, chociaż może powinnam, bo to już półmetek. Postanowilam za to zaopiekować się sobą w różnych aspektach mojego życia. Fizycznym, duchowym, twórczości kreatywnej. Chcę w końcu zacząć działać i ta potrzeba jest coraz bardziej odczuwalna. Czuję ją jak ciszę na morzu przed sztormem, jak pryszcza, którego jeszcze nie ma, ale wiesz, że za dwa dni będzie cudownie odznaczał się na czole. 

Nabrzmiewa ta potrzeba zmiany. Czuję to coraz mocniej. Czuję, że w końcu ruszę. Po dekadzie zastoju w końcu zrobię krok do przodu. Ale nie spieszę się. Czekałam bardzo długo i cierpliwie. Poczekam jeszcze odrobinę. Ale to vedzie szybciej niż później.

19 grudnia 2021   Dodaj komentarz

Będą 10 proc. podwyżki dla pracowników...

Cudownie. Ale nie u prywaciarzy. Tu mnie nic nie zaskoczyło.

Już bardziej niż powyższy news zaskoczyła mnie informacja z mojej aplikacji o okresie, że ten się spóźnia. Niby nic, ale jednak nerwowo tupię nóżką. 

Chyba jednak dojrzałam na tyle do mojego wieku i do tego, by nie dać się zgnieść opinii chociażby rodziców, że odważyłam się wpisać w wyszukiwarkę na instagtamie #mama_po_40, #poznemacierzynstwo i takie tam podobne. Pooglądałam sobie. Jeśli istnieje cień prawdopodobieństwa, że w moim świecie pojawi się Staśko, to muszę przyznać, że byłby z dzieciaka chyba niezły kozak, bo w takich czasach się pchać na świat.....

Dogoniłam mentalnie swój wiek. Tak czuję. W tym sensie, że jestem gotowa (niekoniecznie tylko w temacie ciąż, ale tak ogólnie) stanąć w obronie swojego zdania. 

Czuję, że okres przyjdzie, ale z poślizgiem, chyba. Ale też czuję, że jakby nie przyszedł, to życie przede mną i nie ma co się bujać w rytm opinii obcych i nieobcych ludzi. Pewność tego co czuję w środku, w głowie, daje mi jakąś dziwną moc. Taką energię do działania, do życia jakby. Dekadę trwałam w odrętwieniu. Katowałam się myślami typu: i co, trzydziecha za mną, czas leci, niebawem czterdziestka, a ja stoję w martwym punkcie, nie mam weny, pomysłu, żaru do działania. 

A po zdmuchnięcie czterdziestu świeczek na torcie nagle poczułam powiew powietrza na stopach. Jakbym w przeciągu stała. Jakbym wiedziała, że coś sie dzieje, ale jeszcze nie wiem co, skąd to i dlaczego. To była ciekawość. To smaczne uczucie.

07 grudnia 2021   Dodaj komentarz
W_z_s_m-1 | Blogi