Ale to nie jedyne wybryki Szefowej.
Ona jak coś robi, to na 100%.
I to szczególnie z włosami.
Mi zaznaczyła "linię pamięci" tak, że wyglądam, jakbym miała na głowie tupecik, ale Szefowi co wykombinowała....
Wpadłam ostatnio do domu rodzinnego wczesnym rankiem, bo tylko wtedy nie jest aż tak gorąco i Żula jest w stanie przejść kilka metrów bez zadyszki. Była godzina 6.45.
Szefowa otworzyła mi w koszuli nocnej, a Szef przeklnął mnie solidnie i powiedział Myślałem, że żartujesz, że przyjdziesz tak rano w nocy...
Na co ja mu, że nie marudź i wstawaj i kawę robię.
Wygrzebali się w końcu z pieleszy i zasiedliśmy do tej kawy. Opowieściom nie było końca, bo tak u nas jest. Ale podczas rozmów Szef wciąż ciągnął kosmyk włosów na głowie i skubał, skubał, skubał.
Ja: co jest? Co tak dłubiesz i dłubiesz?
Szef: a, bo wczoraj obcinałem kosodrzewinę i chyba włosy żywicą upaćkałem.
I na to wchodzi ona, Szefowa, cała w skowronkach: ale uporałam się z tym! I prawie zeszło!
Ja: czekaj, sprawdzę w necie jak to się czyści z włosów. Mam! Spirytus i terpentyna. Ale co to jest terpentyna? Jakiś olej? A masłem by nie zeszło? Bo spirytus to lepiej chyba wypić niż wetrzeć....
Szef siedzi cichutko i zaczyna nieśmiało siorbać kawę, ciut za głośno, bo nawiedził go strach chyba.
Szefowa: a wiesz czym ja to załatwiłam?
Ja: no?
Szef: no????
Szefowa: W5 z Lidla!
Ja: tym do czyszczenia kuchni?
Szefowa: no!
Szef: ja pierdolę.....dziurę mi w głowie tą chemią zrobi! I chwycił ręką kleksa z żywicy, którego Szefowa nie zauważyła i ominęła.
Szefowa: ale zeszło? Zeszło.
Pisałam już kiedyś chyba o tym, że zabieliła Obywatelowi kawę mlekiem Bebilon, które zostało jej w szafce po dzieciakach?
W tamtym momecie moje dzieci były już przedszkolne i piły czaj, a Obywatel pije już czarną kawę. Tak wiesz, żeby nie kusić losu i Szefowej.