Bezrobocie, dzień 154.......
....i ostatni.
Od jutra do pracy w prywatnym żłobku Akademia Malucha, rzut beretem od mojego domu.
Fajnie?
Fajnie.
Ale się okaże.
Tymczasem sprzedałam to i owo na vinted i zarobiłam tym, okazuje się, na kupno domku holenderskiego, ale o tym w innym poście.
Spodnie typu "zasuwki"
Sprzedam z żalem spodnie. Ubrane raz, ale jaką w nich przeżyłam przygodę!
Wyobraz sobie, że jest leniwe niedzielne przedpołudnie. Na gazie pyrka rosół, dzieci się dzien wcześniej porządnie wyszorowały i pachną, stary wziął wolne z pracy i umył samochód, którym będzie mnie wiózł przez miasto, sąsiedzi wyjątkowo nie zrobili w nocy libacji, dzięki czemu jestem wypoczęta aczkolwiek na kacu (ave zbawienny rosół!).
Wychodzę z Żulką na spacer i postanawiam ubrać się w rzeczone spodnie oraz eleganckie espadryle.
I nagle Żula dostrzega na spacerze kota, kot dostrzega, że ma prze****ne i postanawia się teleportować na drzewo. Żula daje ognia za kotem, a ja za Żulą (bowiem skupiona na tym, by nie wdepnąć espadrylem w gówienko, zapomniałam odpiąć smycz). A na tym drzewie, w gnieździe, ptasie niemowlęta (porobione że strachu, bo włazi kot).
Wrony drą się bo młode w niebezpieczeństwie, kot drze się wniebogłosy, Żula drze się na kota, a ja na Żulę. Na to wszystko wychodzą wlasnie ludzie z kościoła....
Jak to się ma do spodni?
Ano tak, ze są bardzo wygodne i można w nich zacnie zasuwać (dając duże susy), a gumka w tyle elegancko opina material na zadupiu. Jak ubierzesz espadryle/trampki/sandaly/laczki z futerkiem, to możesz nawet pobiegać, a spodnie trzymają fason. Jak włożysz szpilki, to będzie superseksi wystrzałowo (tylko wtedy bym nie wychodziła z psem. Chyba, że masz yorka).
Mnie się schudło, więc sprzedaję.
Nogawka od środka ma długość 68cm, a od zawietrznej 92cm.
Stan: igła.
Żula, moja Osobista Asystentka Sprzedaży, nie podlega transakcji.
Sukienka typu "If you're going to San Franciscooooo"
If you're going to San Francisco
Be sure to wear some flowers in your hair
If you're going to San Francisco
You're gonna meet some gentle people there
W moich żyłach płynie jakby błękitna krew, ale dusza absolutnie calkiem niearystokratyczna, poniewóż zupełnie hippisowska. A tak w ogóle, to tłukę schabowe przy Prodigy, wyciszam się słuchając T. Bennetta, moje serce i dusza należą do Depeche Mode, ale jak ubieram kiecki, to nucąc piosenkę o San Francisco wlasnie. Ja to bym się nadawała na dziewczynę hipisa Manuela, który serwuje susz z melisy za barem De Coyote, ale nikomu nie mówcie. Jestem w końcu poważną kobietą z dwojka dzieci i wzorowo prowadzę dom (defraudacje z konta starego się nie liczą, absolutnie). Jedyne co palę, to kadzidełka i czasem mosty, ale tak to miód malina.
Bylam w tej sukience na Woodstock w Kostrzynie nad Odrą razem z Żulą. Ona przywiozła sobie kapelutek oraz wspomnienie o kradzionej kiełbasie z ogniska, a ja odciski, spalone słońcem plecy i masę zdjęć.
Sukienka cienka jak mgiełka, cudownie miękka i przewiewna.
Bez ramiączek, ale wierzę, że sobie z tym poradzisz.
Rozmiar L-XL.
Zmyslowo opływa biodra, podkreśla krągłość ramion. Przewygodna kiecka hippie/vintage/retro/asere he. Do kurtki dżinsowej, do sweterka i bolerka, do czego tam chcesz. O, torebka z frędzlem w okolicy kiecki tez rozpala wyobraźnię. Jeśli jesteś dziewczyną hipisa, jak ja, to w ogóle się nie zastanawiaj.
Asystentka Sprzedaży i Kontroler Jakości oraz podróżnik z krwi i kości- Żula, nie podlega transakcji.
Peace ✌🌼🦋
Dodaj komentarz