Brak mi pomysłów na tytuł notki.
A wszystko dlatego, że bezrobocie się skonczyło i nie mogę zwyczajnie odliczać, a muszę wymyślać.
Na szczęście tytuł, to tytuł, a nie treść. Życie pisze mi treści takie, że .... na przykład przedwczoraj, niedziela. W niedzielne południe poszliśmy się schłodzić na plażę z Żulką i to schłodzenie zrobiło dobrze wszystkim, prócz mnie. Z plaży wjechaliśmy na działkę do rodziców i wtedy zagaiłam do Szefowej: Słuchaj, skup się teraz, bo zapytam o ważną rzecz. Pamiętasz jak miałam cztery lata?
Szefowej zaświeciło się w oczach zleksza, bo wyczuła chyba jakąś hecę.
Szefowa: mów dalej.....
Ja: miałam takie zdjęcie grupowe przedszkolne czarno-białe, ale pamiętam, że bluzeczka była błękitna i strasznie jej nie lubiłam. Do tego ubrałaś mi taka kieckę na szelkach, w kwiaty. I przypięłaś pod szyję ozdobną biała muszkę z jakiegoś plastiku. Pamiętasz?
Szefowa patrzy, ale mnie nie widzi, bo błąka się myślami w przeszłości. Nie pamięta.
Ja: miałam wtedy na twarzy takie suche plamy, takie czerwone i na zdjęciu to widać.
Szefowa: a!!! Teraz pamiętam! Ta spódnica była z Belgii, od wujka Zbycha i cioci Lili. A te spodenki w paski pamiętasz? Ja mam je do dziś! Albo te inne, krótkie...pamiętasz?
Ja: mama, skup się, ja nie o ciuchach. Ja o włosach! Miałam na tym zdjęicu obcięte włosy do ramion, z grzywką. I ja bym chciała mieć trochę taką grzywkę jak wtedy, odrobinę. [i teraz następuje pytanie roku dotyczące przeszłości sprzed 36 lat]. Jak mi ją ścięłaś?
Mama oddzieliła mi grzebieniem na głowie tzw. "linię pamięci", a ja spięłam włosy gumką, pojechałam do domu i wzięłam do ręki nożyczki.
Gdybym ja była zwierzęciem doświadczalnym, to powinni mnie od razu ubić, bo niczego się nie uczę. Nie nauczyłam się jeszcze, że nie powinnam sama ścnać sobie włosów i prawdopodobnie nie nauczę się tego nigdy.
Ciachnęłam nożyczkami tu i tam, poprawiłam, bo niby za długa. Wszystko to wg wskazówek Macieja Maniewskiego z YT, profesjonalnego fryzjera, który dzieli się cennymi radami dotyczącymi włosów. Na przykład takimi: nigdy nie rób tego sama w domu, bo to się nie uda.
Jak umyłam i wysuszyłam włosy, to okazało się, ze grzywkę musiałam sobie obcinać toporkiem. W efekcie nie przód się liczy, bo można wymodelować, a tył. Okazało się, że obcięłam się na garnek, bo zagarnęłam z tyłu za dużo włosów na przód (znaczy, że Szefowa się wczuła z "linią pamięci") i teraz mam na głowie włosy obcięte jak od garnka, a spod nich wystają te moje długie. Przebiłam Limala, jak Boga kocham. Powinien sie wstydzić. Żeby nie wyglądać jak fanka wczesnych lat 80, powinnam robic zaczeskę z tyłu na przód i w dodatku pofarbować to pasmo na oczojebny kolor, żeby chociaż ciut się upodobnić do rodzimej Ostrowskiej, ktora ryczała z ekranu Szklanaaaa poogoooodaaaa, szyby niebieskie od telewizorów!
Dodaj komentarz