Bezrobocie, dzień 84
Schodziłam ostatnio do piwnicy z Janem po coś. Szukając, przerzucając pudła, trafiłam na cztery zeszyty, które okazały się moimi pamiętnikami z lat 96-98.
Ocho! – pomyślałam – teraz nareszcie rozwiążemy odwieczny problem, czyli spór z Obywatelem o to, czy poznaliśmy się 98 czy 99 roku.
Ułożyłam zeszyty chronologicznie i zaczęłam czytać. W międzyczasie zatarła się chęć rozwiązania tej zagadki, bo na plan pierwszy wyszedł obraz dziewczyny, którą kiedyś byłam.
Pisałam nawet wiersze, które teraz ominęłam i skupiłam się na moim ówczesnym życiu.
Czytałam o dziewczynie, która walczyła z depresją czarną jak otchłań. Ta choroba mnie pożarła, pochłonęła. Dostałam od niej solidny wpierdol i mało brakowało, a skończyło by się tak, że w ogóle by się skończyło. Potem czytałam o mojej walce z rodzicami, z którymi w pewnym momencie przestaliśmy się bardzo szanować. Dalej było o walce Szefowej o mnie. Zawstydziło mnie to, w jaki sposób ją traktowałam, jak się do siebie odnosiłyśmy. Teraz wiem, że to był etap, który obie musiałyśmy przejść, ale wtedy…..
Najbardziej jednak uderzyło mnie to, o czym w ogóle nie pamiętam dzisiaj, a dotyczyło mojego brata. Tęskniłam za nim permanentnie. Ciągle, bez przerwy. Wspólne wyjścia, bo takie się wydarzały, były dla mnie świętem. Ta tęsknota za nim przewijała się przez wszystkie cztery zeszyty, aż w końcu się urwała. Pisałam dzień za dniem i dzień za dniem odliczałam ostatnie doby do jego wyprowadzki z domu. Do jego ślubu z dziewczyną, której nigdy nie lubiłam i chyba z wzajemnością. Ona robiła dobrą minę do złej gry, bo wypadało. A potem zabrała go do siebie i nie musiała już udawać. Ja nie udawałam nigdy, chociaż były i dobre momenty, kiedy się razem śmiałyśmy nawet. To zwykle bywalo wtedy, kiedy byłyśmy na bani po jakimś grillu. Ale tak naprawdę ona nie interesowała się mną, a ja nią. Mojego brata pochłonęło życie osobiste, a ja zostałam sama. Do momentu, kiedy pojawił się Obywatel.
Ale zanim się pojawił, to przez moje życie przewinęła się lawina niekoniecznie dobrych znajomości, które popchnęły mnie w stronę całonocnych imprez i nielegalnych używek.
Rodzice byli przeciwni mojemu związkowi z Obywatelem, a koniec końców okazało się, że to była jedna z trafniejszych decyzji w moim życiu, by związać z nim swoją przyszłość.
Kochałam brata miłością taką, że mogłabym go pożreć. Ale nigdy mu o tym nie powiedziałam. Był dla mnie bardzo ważną osobą.
Zanim poznałam Obywatela, byłam w dziwnym związku z mężczyzną, który chciał czegoś, czego nie chciałam ja. Nie mieliśmy wspólnej wizji związku i skończyło się tak, że mimo iż był moim jedynym przyjacielem, zerwałam gwałtownie tę znajomość. Podobnie całkiem potem potoczyła się moja relacja z bratem. Jednym krótkim cięciem przerwałam swoją ogromną tęsknotę i urwałam kontakt. Mam tak, że jak podejmę decyzję, to tylko jeden raz. To zwykle okrutnie boli, ale nie reanimuję relacji już nigdy potem.
Odkąd jest pandemia i moje chłopaki spędzają czas przy komputerze, oddalili się od siebie. Zauważyłam, że nawet swój czas wolny spędzają z dala od drugiego. To mnie zaczęło gnieść. Przy obiedzie, nagle, zaczęłam im w skrócie opowiadać o tym, że nie ma już relacji między mną, a moim bratem i że to nie jest do naprawienia. Że nie chcę, by i oni się od siebie oddalili. Ze od wieluuuuu wieluuuuu lat żyję jak jedynaczka i że musiałam się do tego przyzwyczaić, ale im jestem starsza, tym bardziej boję się o to, że moim rodzice odejdą, a moje drogi z bratem znikną zupełnie, bo nie będziemy się już nawet widywać okazjonalnie na działce u rodziców, w przelocie. Że nadejdzie dzień, kiedy i oni zostaną sami. Że teraz jest czas, by zadbać o to kim dla siebie są. Słuchali mnie uważnie, a po obiedzie Gustaw poszedł do pokoju Jana i razem grali w jakąś grę. Po kilku dniach powtórzył zabieg i znowu razem grali u Jana w pokoju.
Dzisiaj weszłam do Jana i zapytałam kiedy ostatni raz zapukałeś do pokoju Gustaw, by zapytać go czy ma dla Ciebie czas? Może nawet by nie miał, to też jest ok. nie o to chodzi. Chodzi o to, że nie wykonałeś ani razu od tamtej rozmowy takiego gestu. Zastanowiłeś się jak może to odebrać Gustaw?
Zostawiłam go z tym pytaniem. Jan to mądry dzieciak. Byle nie tak uparty jak jego matka. Jego matka potrafi palić za sobą mosty. I chociaż zdarza się to raz na 20 lat, to zabieg taki jest nieodwracalny. Wszystko przepada.
p.s. z Obywatelem nie znaliśmy się w 1998 roku.