Bezrobocie, dzień....68!!!
Gustaw: mama, nie mam majtek!
Ja: Gustaw, nie mam pracy!
Się licytuje, gzub jeden.
Wyprałam mu te gacie, niech ma.
Piątek. Ale nie byle jaki. Dziś słoneczny piątek po śnieżnym, zimnym, wietrznym i nieprzyjemnym czwartku. Poza tym dzisiaj właśnie Szef obchodzi swoje 75 urodziny. Wczoraj,
a konto dnia dzisiejszego, dałam mu opieprz, że wiecznie marudzi. Że ile można. Że mogło być gorzej, a ten utyskuje, bo kolano go boli, bo nie ma wydolności jak 50latek, bo szybciej się męczy. Siedziałam na tylnej kanapie jego samochodu, bo akurat zaparkowaliśmy pod apteką, a przed nami była w planach wycieczka do centrum ogrodniczego, spod tej apteki. I zaczął mi marudzić. Że z czego tu się cieszyć. No jak ja słyszę takie teksty, to białko mi się ścina. Więc zaczęłam go opieprzać. Akurat byłam przy trzecim akapicie tyrady, kiedy ktoś zapukał w okno. Już chciałam warknąć, żeby się odpieprzyli, bo mam ważny monolog, ale kątem oka dojrzałam żarówiastą kamizelkę. Zaraz za kamizelką pojawiły się dwa złączone palce, które zaczęły salutować. A potem nastąpiło zapoznanie przyszłego solenizanta ze starszą aspirant Malinowską (dajmy na to)
z komendy policji. Kiedy usłyszałam Panie kierowco szanowny, zaparkował pan na zakazie….. to naciągnęłam maseczkę z brody aż po brwi, bo nie chciałam być jakoś kojarzona z bratem przez te wybryki Szefa.
Kiedy było już po wszystkim, to kazałam Szefowi dopatrywać się w zaistniałej sytuacji palca Bożego.
Bo ja to ujrzałam tak: mój opiernicz + upomnienie policji za parkowanie na zakazie = prezent na nadchodzące urodziny. Następnym razem nie będzie ostrzeżenia, a od razu dostanie bana od życia. Dopatruj się w tej akcji ostrzeżenia! Nie na darmo dzieci zwą mnie Wszechmocną. Jestem posłańcem dobrych, złych i w zasadzie….wszelkich wiadomości. Nie możesz zignorować tego znaku, weź się w garść i nie opieprzaj się w życiu na tej emeryturze, zrób coś zamiast marudzić i dramatyzować. I jak do mnie mówisz, a akurat siedzisz, to podkurczaj nogi, bo jak masz wyprostowane, to pierniczysz głupoty, przy zgiętych masz lepsze przepływy jakieś i gadasz z sensem.
Szef płakał ze śmiechu, ale mam nadzieję, że moje słowa potraktuje serio. Całe zdarzenie chyba jednak do niego zaczęło docierać, bo dzisiaj podobno wstał już po 6 i chciał się golić z kilkudniowego zarostu, tak się otrząsnął. Powstrzymał się chyba jedynie dlatego, że jakby obudził Szefową, to miałby drugi z rzędu opieprz. Odczekał ponoć do 8 i zaczął się golić. Zadzwoniłam do niego z życzeniami, to akurat ogolił sobie pół twarzy. Na drugiej części wysmarowany był pianką, ale dzielnie odebrał telefon. No!
No to wyprałam Gustawowi te galoty i suszę na grzejniku, bo południe za pasem, a ten w piżamie lata. Co ja z nimi mam. Cyrk na kółkach kwadratowe jaja.
Ale z Szefową też jest wesoło. Kiedyś broniła się przed smartfonem, a teraz, jak wypuszczamy się na długie spacery z Kluską, to mi puszcza na tel. z YT piosenki i śpiewa. Na przykład Andre „Ale Ale Aleksandra”. Nie wspomnę o tym, że jak rano wstaje, to zdąży się wysikać i ubrać oraz zalać herbatę i od razu ładuje Tomka Strzelczyka w necie i ogląda jego popisy kulinarne przegryzając zrobioną naprędce kanapką. Wiem, bo kiedyś ich nawiedziłam rano
i z Szefową kontakt był mglisty, bo surfowała. Zapowiedziałam, że oddam ją i jej wnuki na odwyk.
Jak założy tik toka, to sama się wydziedziczę.