Bezrobocie, dzień 16.
Rodzic odpowiedzialny, cz. 1
Gustaw: Mama, ja idę już spać. Dobranoc.
ja: już? Dopiero 22.
Gustaw: przecież wstaję jutro rano do szkoły.
Rodzic odpowiedzialny, cz. 1
Gustaw: Mama, ja idę już spać. Dobranoc.
ja: już? Dopiero 22.
Gustaw: przecież wstaję jutro rano do szkoły.
Pamiętam, że jak miałam 11, może 12 lat, to przeżywałam swoją pierwszą podwórkową miłość. Miał na imię Radosław, rude wlosy, zielone oczy i piegi. Ideał.
Ałe miał też siostrę Ewelinę, która była do niego podobna. Albo on do niej. Ale chodzi mi o to, że wtedy myślenie moje przybrało taki tor, że nie będę się prowadzać po osiedlowych piwnicach, całując namiętnie Radosława, a jakbym się prowadzała z Eweliną. Poza siostrą, miał też jebniętą matkę. Wiecznie szpiegującą i wścibską plotkarę. Już jako mały szczyl czułam, że taka teściowa to kula u nogi i że prędzej czy później trzeba będzie ją zabić.
Koniec końców biłam się z myślami: być z nim czy nie być. Mieszkałam wtedy na parterze i wychylałam się przez okno z mojego pokoju. Pech chciał, że akurat Radzio przechodził i zapytał mnie czy jestem pewna, że nie chcęz nim być. Odpowiedziałam, zgodnie ze swoim sumieniem, że nie.
On zrozumiał: nie, nie chcę być z Tobą.
Ja miałam na myśli: nie, nie jestem pewna zerwania.
Wyszło, jak wyszło.
Radzio wyrósł na wyyyyysokiego, szczupłego, zielonookiego rudzielca z piegami, założył rodzinę i mieszka gdzieś w okolicy.
Ewelina też założyła rodzinę i wyprowadziła sie ciut dalej niż ta moja okolica. W dodatku okazało się, że to dobrze, że ona jest podobna do Radzia, bo przynajmniej jest nienachalnej, względnej urody jak na dziewczynę. Gdyby Radzio był podobny do niej.....to byłoby szkoda chłopaka.
Matka obojga została wdową i jej plotkarskie zapędy osłabły, sprzedała działkę (doskonały punkt obserwacyjny!) i zajęła się sobą.
Czasami życie samo rozwiązuje problemy. Bywają sytuacje, kiedy nie należy prostować własnych słów, mimo, że czasem zostaną mylnie odebrane przez drugą osobę.
Wstałam i spojrzałam w okno. Chwyciłam telefon, żeby uwiecznić, bo kolory na niebie były cudne. A same chmury wygladały jak - marna ze mnie poetka, ale samo się ciśnie na usta - jaby były kołdrą.
Przypomniał mi się wczorajszy dialog, którego byłam świadkiem.
Wracaliśmy z lasu do domu, zbliżała się godzina 16, a więc zaczynało być szarawo za oknem. No i tak jedziemy, jedziemy, w samochodzie cisza....bo Obywatel zakazał włączać radio, żeby ten nasz gruchot nie padł do końca i żeby następnym razem w ogóle odpalił. Nie znam się. W każdym razie......patrzę na zachód słońca i na tę zimową aurę i tak mnie ona zachwyciła...i mówię do chłopaków Zobaczcie jak pięknie. Jak ja na to czekałam. Na zimę i śnieg. I na takie właśnie zachody słońca. Na te pastelowe kolory....
Obywatel: a jakie to są pastelowe? Chłopaki?
Gustaw: no takie za mgłą.
Obywatel: Jan?
Jan: nie wiem, nie używam.
No i teraz tak.
Jak człowiek pije za często, to źle. A jak za rzadko? To organizm przechodzi w faze detoksu i wtedy, jak zapodasz lampkę wina, to się dzieją cuda....
Poszłam wczoraj do szwagroskich, bo poprosili mnie o projekt pokoju swojego syna. Ale umówmy się, sam projekt nie jest wyzwaniem w porownaniu ze spotkaniami ze szwagroskimi. Wino domowe, mocno schłodzone na balkonie, weszło gładko.
A po powrocie do domu zażyłam kolację. Warzywa z patelni. Nie zauważyłam, że łyżka, która leżała sobie w patelni, stopiła się dość poważnie i chwyciłam ją w tymże miejscu. Następnie zarejestrowałam, że ta sama łyżka przykleiła się do palca. "Źle nie wygląda. Ale będzie" - to wróżka Dzidzia. Ona ma dar przewidywania. Dziś zaczął się cyrk.
Facet w filmie, który wczoraj oglądałam, stał pod prysznicem nagusieńki jak go Pan stworzył. I kiedy tak leciała mi ta scena na ekranie, to pomyślałam sobie, że facetów w przeważającej większości pokazują tylko od tyłu, że zwykle mają oni nad dupskiem urocze dwa dołeczki i że w prawie każdej scenie myją tylko twarz.
Uciekły mi dwa dni. Gdzieś.