Bezrobocie, dzień 15.
Wstałam i spojrzałam w okno. Chwyciłam telefon, żeby uwiecznić, bo kolory na niebie były cudne. A same chmury wygladały jak - marna ze mnie poetka, ale samo się ciśnie na usta - jaby były kołdrą.
Przypomniał mi się wczorajszy dialog, którego byłam świadkiem.
Wracaliśmy z lasu do domu, zbliżała się godzina 16, a więc zaczynało być szarawo za oknem. No i tak jedziemy, jedziemy, w samochodzie cisza....bo Obywatel zakazał włączać radio, żeby ten nasz gruchot nie padł do końca i żeby następnym razem w ogóle odpalił. Nie znam się. W każdym razie......patrzę na zachód słońca i na tę zimową aurę i tak mnie ona zachwyciła...i mówię do chłopaków Zobaczcie jak pięknie. Jak ja na to czekałam. Na zimę i śnieg. I na takie właśnie zachody słońca. Na te pastelowe kolory....
Obywatel: a jakie to są pastelowe? Chłopaki?
Gustaw: no takie za mgłą.
Obywatel: Jan?
Jan: nie wiem, nie używam.
Dodaj komentarz