Bezrobocie, wciąż dzień 15
Pamiętam, że jak miałam 11, może 12 lat, to przeżywałam swoją pierwszą podwórkową miłość. Miał na imię Radosław, rude wlosy, zielone oczy i piegi. Ideał.
Ałe miał też siostrę Ewelinę, która była do niego podobna. Albo on do niej. Ale chodzi mi o to, że wtedy myślenie moje przybrało taki tor, że nie będę się prowadzać po osiedlowych piwnicach, całując namiętnie Radosława, a jakbym się prowadzała z Eweliną. Poza siostrą, miał też jebniętą matkę. Wiecznie szpiegującą i wścibską plotkarę. Już jako mały szczyl czułam, że taka teściowa to kula u nogi i że prędzej czy później trzeba będzie ją zabić.
Koniec końców biłam się z myślami: być z nim czy nie być. Mieszkałam wtedy na parterze i wychylałam się przez okno z mojego pokoju. Pech chciał, że akurat Radzio przechodził i zapytał mnie czy jestem pewna, że nie chcęz nim być. Odpowiedziałam, zgodnie ze swoim sumieniem, że nie.
On zrozumiał: nie, nie chcę być z Tobą.
Ja miałam na myśli: nie, nie jestem pewna zerwania.
Wyszło, jak wyszło.
Radzio wyrósł na wyyyyysokiego, szczupłego, zielonookiego rudzielca z piegami, założył rodzinę i mieszka gdzieś w okolicy.
Ewelina też założyła rodzinę i wyprowadziła sie ciut dalej niż ta moja okolica. W dodatku okazało się, że to dobrze, że ona jest podobna do Radzia, bo przynajmniej jest nienachalnej, względnej urody jak na dziewczynę. Gdyby Radzio był podobny do niej.....to byłoby szkoda chłopaka.
Matka obojga została wdową i jej plotkarskie zapędy osłabły, sprzedała działkę (doskonały punkt obserwacyjny!) i zajęła się sobą.
Czasami życie samo rozwiązuje problemy. Bywają sytuacje, kiedy nie należy prostować własnych słów, mimo, że czasem zostaną mylnie odebrane przez drugą osobę.
Dodaj komentarz