Bezrobocie,dzień 10.
Jedną z zalet pracy na zastępstwo jest to, że wiadomo, kiedy się skończy.
Kiedy wstawałam do pracy z gzubami i kiedy ogarnęłam się w domu, wyszłam z psem i po powrocie zasiadałam do mini śniadania, to zawsze, ZAWSZE WTEDY powtarzałam sobie, że jak już przyjdzie kres tego wstawania i będę na bezrobociu, to się najpierw wyśpię, potem wysikam, a dopiero wtedy zacznę dzień.
Źle sobie myślałam, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Na przykład wczoraj. Tzn. dzisiaj. Kładłam się spać o 2 w nocy i nie byłam zmęczona. Wstałam po 5 i też nie byłam zmęczona. Wyszłam z psem i planowałam po powrocie uciąć jeszcze komara. Plan ten rozwijał się w mojej głowie na spacerze z Kluską. Pełen rozkwit osiągnął pod balkonem sąsiedniego bloku, kiedy Klusek ustawiał się w pozycji sugerującej, że postawi bezę. Stoję tak i czekam, przytupując z nogi na nogę, po kostki w śniegu, a buty zaczęły mi przemakać. I nagle zza rogu wyskakuje Kazimierz.
Kazimierz to pies wyglądem do złudzenia przypominający mopa. Taki kudłaty, sięga do połowy łydki. Bardzo się z Kluską nie lubią, czemu się nie dziwię, bo też mało przychylna byłabym absztyfikantowi, któremu na frędzlu przy tyłku potencjalnie może zawisnąć bobek. Tak, Kazimierz to pies z potencjałem. No i wracając.... Kluska wygięta w pałąk, Kazimierz nastroszony na rozwijanej smyczy pędzi na Kluskę i ujada niemiłosiernie. A dodam, że to wciąż przed 6 rano. Czekam i czekam w bezruchu kiedy się ta smycz rozwinie i co będzie na jej końcu? ZZa rogu wyłonił się wlaściciel Kazika. Emeryt w czapeczce z daszkiem. Stanął i....stoi. Ja też stoję, bo przecież to on mnie zaskoczył, nie na odwrót. I stoi. I patrzy. I wzajemnie. Nagle zniecierpliwionym głosem mówi do mnie:
- A pani tak tu stoi?
Nie, psia mać, leżę. Ale zaraz wstanę i poskaczę sobie.
Jak babcię kocham, miałam zamiar tak powiedzieć.
Emeryci (ale też niekoniecznie tylko oni. Ludzie starsi ogólnie) mają w sobie takie coś, co często każe im sądzić, że skoro są dłużej na świecie, to mają większe prawo do, na przykład, tego kawałka trawnika pod balkonem przed 6 rano. Gdyby nie to, że Kluska wydarła paszczę, a jako kobieta o większych gabarytach, to słychać ją basem, to nie ruszyłabym się z miejsca, przysięgam. Taki miałam nastrój rano.
Wróciłam do domu i położyłam się do łózka. Chciałam jeszcze pospać, ale już nie mogłam zasnąć. Zrobiłam kawę, zaczynam dzień. Ciekawe co przyniesie.
Dodaj komentarz