O Indianinie, rozczarowaniu i pierwszym...
Ucieszył się, że jutro dzień wagarowicza i że ponoć na librusie jest informacja o tym, że to dzień bez plecaka.
Ja też się ucieszyłam, nie powiem.
Przezornie jednak zerknęłam w e-wiadomości szkolne i wyczytałam, że dzień bez plecaka nie oznacza, że lekcji nie ma. Pani mundra napisała, że to oznacza tylko tyle, że fajnie by było, żeby dzieciaki nie pakowały podręczników do plecaków, ale do jakiegoś substytutu plecaka.
Ale że jak....Jan? Do reklamówki, czy co....?
Jan spojrzał na mnie tak samo, jak ja na niego. Mieliśmy to samo rozczarowanie w oczach.
Na rozczarowanie Jan nie miał anegdoty. Ale na poczucie niezręczności już tak
Jan: mama, jakbyś kiedyś poczuł się głupio, to sobie pomysł o tym, że kiedyś gdzieś był sobie taki Indianin, który przeniósł stolicę (a może nazwę miasta jakiegoś, nie pamietam) w jedno miejsce, a potem się okazało, że to nie tam i musiał wszystko odkręcać.
Ta pani mundra od wiadomości na librusie mogłaby o tym usłyszeć. Nie dość, że te plecaki ciężkie jak jasny gwint, to jeszcze uczniowie mają je, tak dla hecy, zastąpić szelestem z biedry. Mogliby ich puścić na te wagary. Byłoby naprawdę spoko.
Dodaj komentarz