Na pewno to już wszystko?
Hahahahahahahhahahahahahahahhaa, a to dobre!!!!
A pamiętacie moje dzieci, wnuki i prawnuki, jak w poprzedniej notce napisałam, że taka burza się za oknem rozpętała, że ja pierdolę?
Chciałam nawiązać do tego, jakże istotnego akapitu, bowiem okazuje się, że to było słowo w łacinie podwórkowej rzucone na wiatr. Los miał dla mnie niespodziankę.
Ja pierdolę miało się przydać jakieś 2h póxniej. Z pokoju wyszedł Jan i oznajmił mi (nie, nie że boli go brzuch. To bylo w poprzedniej notce. On wyszedł drugi raz i oznajmił mi, że....) mama, chyba zwymiotowałem jakby.
Jakby może sprawdźmy.
To, co zastałam na podłodze w jego pokoju, przerosło moje najmielsze oczekiwania.......
Obywatel spał w sypialni rozłożony bólem, a Jan puszczał pawie do 3 nad ranem. Potem nastąpiła zamiana taka, że Jan zasnął wyczerpany, a Obywatel zaczął dreptać z powodu bólu po zębie. Ale nie, żeby to był ból z tęsknoty. Pamiętam, że go ochrzaniłam, że tak drepce i że chciałabym w końcu zasnąć, ale zaraz miałam wyrzuty sumienia.
O 6.30 budzik zawył i zerwałam się z łóżka. Chwilę trwało zanim moje oczy nadążyły za ciałem, ale jak to nastąpiło, to wtedy zobaczyłam Gustawa. Stał w przedpokoju i oznajmiał mi, że boli go brzuch oraz mdli. Chciałam udać, że to sen, ale jednak jak poprosił o miskę, żeby łapać niekontrolowane pawie, to zaraz oprzytomniałam.
Wtedy pomyślałam sobie drugi raz, że teeeeeeraz, TERAZ to już chyba wszystko, co ma dla mnie los na dziś.
Hahahahahahahahahhahahahahha, znowu pudło!
Bo jak Gustaw był po pierwszych torsjach, a ja już gotowa do wyjścia do pracy (zostawiając młode pod opieką cierpiącego w bólu ojca), to z pokoju wyłonił się Jan i poszedł do wucetu. Chyba siku, pomyślałam. Ale jak przechodziłam koło łazienki, to drzwi uchyliły się i ukazala się w nich długa, chudziutka, blada ręka. Weszłam do łazienki i zobaczyłam Jana siedzącego na toalecie, mokrego jak szczur (dosłownie kapało mu z twarzy, włosów, ramion i nóg). Powiedził mi, że poczuł, że znowu mdleje i zdążył usiąść na kibelek.
Pomogłam mu zmienić koszulkę, odprowadziłam pod rękę do łóżka i kazałamleżeć, dałam pić i popędziłam do pracy.....żeby wziąć wolne. Wkurwiłam się nie na żarty, bo pracuję na czarno, a mam wyrzuty sumienia, że robię komuś kłopot biorąc nieoczekiwanie wolne! To kpina! Zadzwoniłam do pani Agnieszki i powiedziałam jka sprawa stoi oraz, że wracam do domu, a ona niech skombinuje zastępstwo. Że nie zostawię własnego dziecka, które się przewraca osłabione i pewnie odwodnione, żeby siedzieć z maluszkami. Ale też nie zostawię Patrycji samej z 9 pampersowych dzieci i czekam na szybką reakcję. Poszło błyskawicznie. Wróciłam do domu i doglądam moich maluczkich. Śpią. Zasnęłi zmęczeni, wyczerpani. A ja będę w domu dziś i jutro, a potem przez weekend.
Przekraczając próg domu, totalnie pozbyłam się wyrzutów sumienia z powodu nagłego opuszczenia miejsca pracy.
Jakiego miejsca pracy?
Jakiego opuszczenia?
Dodaj komentarz