Dzień 7.
A właściwie wieczór już.
Dzisiaj nie napiszę nic prawie.
"A wiesz, że jak nie ma nic, to zawsze jest coś? Coś zawsze jest". Dzisiaj Jan tłumaczył to Szefowej na przykładzie galaktyki, jak byliśmy na działce. Podsłuchałam, to teraz jestem mądra. Mądra o tyle, że mogę się targować z taką opinią.
No bo patrz. Jak masz na przyklad sernik, nie? No. I jak go rozkroisz i każdy ze współbiesiadników zje ze smakiem i nic nie zostanie, to jak możesz się targować, że jednak coś zostało?
Chyba, że miał na myśli smak albo zapach.
Dzisiejszy dzień sponsoruje sernik zrobiony przeze mnie.
I w ogóle za długo spałam.
Dodaj komentarz