Bezrobocie, dzien 126.
Całe popołudnie na działce zaowocowało tym, że Obywatel zagnał do łopat swoje dzieci. Zasypywali rów, w którym leżał kabel na wodę lub prąd, łotewer. Siedziałam na murku i przyglądałam się temu fascynującemu zjawisku. Moje dzieci pracowały fizycznie aż pot lał się po dupie.
Siedziałam tak sobie, bo miałam przerwę (ściągałam korę z plastrów drewna czereśniowego) i z głośnym mlaśnięciem odrywałam się od butelki z piwem bezalkoholowym. Co ważne dla dalszej części tej baśni, moje dzieci również miały za sobą po butelce piwa 0%.
I nagle tak mi się jakoś nieswojo zrobiło, bo oni pracują, a ja się obijam, że wstałam celem kontynuacji swojej pracy, ale zanim oddaliłam się hen daleko, to chciałam dodać im otuchy, poklepać po plecach spracowanych i rzekłam, że ocho, to się dziś napracowaliście... na co starszy, spracowany w diabły machaniem łopatą rzekł mi, że tak ciężko mu, tak ciężko, że zobacz mama, aż mam odciski na dłoniach... i sciągnął rękawice, żeby mi udowodnić. Młodszy, wdrażając w życie instynkt samozachowawczy, oparł się o łopatę i nastawił uszu, bo zwąchał okazję.
Spojrzałam na dlonie Gustawa i - całkiem nieświadomie - zaczęłam jojczyć, że mój boszzzzz.....
Gustaw: tak mnie bolą ręce....
ja: ...no wiem, Gucio, domyślam się. Jeszcze jakiś czas Cie pobolą...
Gustaw: ...że jutro....
Ja: ...no jutro też odczujesz....
Gustaw: ....nie będę mógł utrzymać długopisu.
Wtedy z rąk Jana wypadła łopata, na twarz wpełzł wyraz udręczenia i....było już pozamiatane. Nieważne, że piwo było bezalkoholowe. Ważne, że zachowali się jak rasowi mężczyźni.
Ja: rozumiem. Chyba. Czy Wy zamierzacie mi przekazać, że jutro nie idziecie do szkoły?
W sumie.... powiedzą, że mieli wykopki czy coś, jakby ktoś pytał. Chociaż to nie ta pora. Pomyślałam, że właściwie....? Wlaściwie czemu nie. Niech korzystają póki można jeszcze zrzucić winę na awarię internetu. Świat się nie skończy. Oni się wyśpią, ja się wyśpię. A muszę mieć siły na jutro, bo poniedziałek to taki dzień tygodnia, kiedy dobrze jest zacząć coś nowego. I ja jutro muszę mieć siły, by zmierzyć się ze swoim odbiciem w lustrze, a odbicie to będzie miało grzywkę. Postanowione.
Juz sie wyedukowałam w temacie na jutjubie i tak, to będzie ten dzień.
Że co. Że ja sobie nie zetnę grzywki sama? Nie? No to hold my beer.
Dodaj komentarz